Nie będę szukał króla podziemia, nie dzisiaj.
Nie będę jechał śmiesznego mainstreamu szukającego sposobu na podbicie sprzedaży krążków przez nieustający beef.
Nie mam zamiaru propsować żadnego młodego kocura - dzisiaj na odwrót. Wbijam szpilkę w podziemie.
Kilka dni miałem okazję w końcu sprawdzić zachwalaną i polecaną właściwie przez wszystkich z którymi rozmawiałem (o rapie) płytkę Quiza.
Wrażenia jak pewnie łatwo się domyślić nie były najlepsze. Owszem, pod względem muzycznym fajnie, elegancko i dokładnie wyprodukowana. Natomiast jeżeli chodzi chodzi o gości no to....powiedzmy że słowo "rozczarowanie" będzie bardzo skrajnym eufemizmem.
Karwan - z tego co zauważyłem, wiele osób robi z niego drugiego Zkibwoya. Nie rozumiem na jakiej podstawie. Typa lata świetlne dzielą od lekkości w nawijce reprezentanta Brudnych Serc. Głos "jeden z miliona" i nic co by zmuszało mnie do zapętlenia numeru.
Ras? Rasmentalizm ani trochę mnie nie porwał (wiem, że jestem w zdecydowanej mniejszości). Płyta z Weną już lepiej, ale to zasługa Weny i niektórych mocno bangerowych bitów.
Emazet. Niegdyś jeden z moich ulubionych członków Szybkiego Szmalu. Jednak mijają kolejne lata i nadal zero progresu. In minus
W miarę ciekawie
Młd - na pewno wyróżnia się na tle reszty szaraków.
Green - ja się pytam kto to? I co robi na tym bicie?
Na Pół etatu? Jak wyżej
Żeby już nie bawić się w wyliczankę to krótko. Świetny numer
Brudnych Serc, przyzwoicie
W.E.N.A., ciekawy kawałek
Pivota, ale tylko z powodu patentu na refren, reszta trochę budzi niesmak. Zdecydowanie poniżej poziomu
Tetris i
Laikike1.
VNM nadal ma krzywy ryj i nie potrafi rapować. Reszta szara jak te bloki co w "Blokersach" wszyscy propsowali.
Jakieś 5 lat temu, gdy zaczynało być głośno w środowisku o kotach typu
Eskaubei, Tet, Kada - cały All Star Team,
Międzymiastowa i wielu innych, to byłem porażony poziomem ich rapu na tle ludzi z "legala". Mówię tutaj o wachlarzu tematyki, technice, stylu, flow, samokrytyce, wiedzy wykraczającej poza pierwszy Wu-Tang, zabawie słowem - słowem wszystkich atrybutach rapera.
Nie bez znaczenia był także fakt, że czołowi przedstawiciele podziemia stanowili prawdziwą alternatywę dla takich ludzi jak jak Tede czy O.S.T.R. . Nawet jeżeli nie przebijali ich umiejętnościami (mimo, że obaj jako takie posiadają przeciętne) to przynajmniej dbali o muzyczny aspekt albumów czy chociaż ciekawą tematykę (np. Prezes, którego perwersje do dzisiaj mnie śmieszą).
W tekście dotyczącym periodyzacji polskiego rapu (link na górze strony) dość wyraźnie podkreśliłem dwa okresy tj. lata 2000-2002 oraz 2004-2006. Obydwa charakteryzują się ogromną liczbą świetnych albumów z tą różnicą, że w pierwszym były zakontraktowane, a w drugim - nie. Jednocześnie przewidywałem, że już niedługo wszystko może przyjąć podziemny wymiar i chyba , mam wrażenie, ten okres jest coraz bliżej. Tylko co wtedy? Kto miałby prowadzić tę scenę?
Raperzy, którzy są na ustach wszystkich obecnie, czyli Smarki, Tetris, nawet Małpa - to wszystko są "produkty" wczesnych lat 2000'. Zresztą nawet jak ich wszystkich podliczymy to z tych umiejących trzymać mikrofon będzie 20 (już o tym pisałem).A reszta?
Ostatnio dałem się także skusić na najnowszą płytę Ostrego, bo jak wiadomo, rok bez Adama to...2013? W każdym bądź razie pomimo tego, że jako rapera zhejtowałem go już na wszystkie sposoby, pomimo tego, że mam wrażenie na ostatniej płycie rapował przez zaciśnięte zęby, jest monotematyczny i zajawki nie czuć już ani trochę to równanie prawidłowe wygląda tak
O.S.T.R. > Karwan, VNM, cały Szybki Szmal,
Solar,
Podejrzewam że Janca by się ze mną nie zgodził (nie zgodzi), ale dla mnie osobiście polski underground popadł w całkowitą przeciętność - czyli coś dla czego miał przecież z założenia być alternatywą.
Jasne, że te kilka lat temu nie każda podziemna produkcja była wartka choćby naciśnięcia PLAY. Ba! Myślę, że absolutna większość produkcji była poniżej krytyki, bo tę większość stanowili chłopcy, którzy jak Peja w Blokersach przy pomocy pończochy mamy chcieli przejąć scenę rapując o tym, ze znowu policja ich zwinęła (sprytnie pomijając fakt, że wszystko miało miejsce w GTA). No niestety, taka specyfika wielkich aglomeracji.
Jednak tacy zyskiwali poklask najwyżej wśród ziomków i nikogo więcej. I to się niewiele zmieniło. Zmiany zaszły jedynie w kanałach dostępu. Kiedyś płyty krążyły z ręki do ręki dzisiaj krążą linki do youtube.
Pierwsi mistrzowie
Kolejny mistrz
Tego jest na pęczki
Jednak propsują nadal tylko znajomi z bloku, bo nie wierze że ktokolwiek z uszami w odpowiednim miejscu potrafiłby temu przyklasnąć.
Jednak problem leży gdzie indziej, bo przecież nie w takich kalekach. Kiedyś o sile podziemia stanowiła grupa świetnych raperów i producentów - obecnie uwaga skierowana jest choćby na takiego Venoma (wraca jak jojo) o którym słyszało może kilkadziesiąt osób (w tym ja) do momentu gdy rozpoczął współpracę z Boberem. Gdyby nie to, VNMa by nie było na scenie i karierę robiłby na Wyspach w rynku kebabów. Takich typów z przypadku, mam wrażenie, jest coraz więcej.
Co z tego, że taki Tetris wypuści kolejny bardzo dobry (co najmniej bardzo dobry) mixtape? Co z tego, że może w końcu Brudne Serca wypuszczą LP? co z tego że po sezonie NBA Jimson wróci do rapu skoro to są krople dobrego whiskey w morzu najtańszego rdzożernego wina. I na domiar złego nikt nowy, ciekawy na tej scenie się nie pojawił w ostatnim czasie. No na myśl przychodzi mi tutaj Medium, ale jego nowy album wychodzi w Papoosowym tempie.
Tak jak jeszcze 2, 3 lata temu broniłem rękoma i nogami podziemia, obecnie śmieszy mnie jak nigdy. Może nawet nie sam rap, co słuchacze. Bo MY te kilka lat temu promowaliśmy na wszelkie sposoby (ja nawet rozdawałem "Naturalnie" osobom niesłuchającym rapu) świetnych wykonawców, którzy naprawdę dawali nadzieje tej scenie. Obecnie dostaję linki do płyty z rekomendacją "sprawdź, zajebiste", ściągam, włączam i wywalam z dysku zaraz po intrze. I chyba nie jestem wyjątkiem, bo takie niezbyt przychylne opinie krążą już od dość dawna, tylko nie bardzo chciałem to przyznać.
Kończąc te krótkie przemyślenia (może kiedyś znajdę więcej czasu, żeby to rozwinąć) muszę powiedzieć, że w pewien sposób nawet rozumiem podbijanie każdego kto nie klei czasowników i posiada jako taką dykcję, bo sam czuje głód dobrego polskiego rapu. Ale nie wiem czy kaleczenie uszu przeciętniakami głód ten zaspokaja u kogokolwiek.
PS. No i jeszcze tak trochę wykraczając poza temat.
Łona to ostatni ze starych wyjadaczy, który zasługuje na naprawdę wielki szacunek - parafrazuje ale taki sens miała jakaś opinia jaką ostatnio czytałem i podbijam w zupełności.
Jako jedyny zalicza ciągły progres, jako jedyny nie kurwi się dla hajsu podpisując kontrakt z wytwórnią na której wieszał bomby przez lata (Leszek), nie nagrywa z pop-wypłuczynami z Afromental (drogi Piotr) i nie trzaska kasy na udających indywidualizm małolatach (Adam) i tępych małolatach przeładowanych adrenaliną (cała zgraja imion).
Propsuj Łonsona.