czwartek, 29 kwietnia 2010

Prawie bez komenatrza (3)

Trudno jeżeli kogoś urażę, ale muszę to powiedzieć. Metale (z niewielkimi wyjątkami) to skończeni idioci i ignoranci jakich mało. To znaczy zabawni i czasami sympatyczni, ale głupi do sześcianu.(edit: hip-hopowcy sa jeszcze głupsi) "For whom the bell tolls" czyli "komu bije dzwon" to tytuł jednego z największych przebojów Metalliki, przy okazji tytuł numeru Evidence'a z "Layover EP" (i mojej ostatniej notki). Na youtube ten numer EV wrzuciło kilka osób i pod każdym 80% komentarzy dotyczy kradzieży tytułu legendarnej grupie.
Świetne jest to, że żeby dotrzeć do kawałka Evidence'a trzeba się przedzierać przez kilka stron wyników (po jaką cholerę bohaterowie naszej historii to robią to nie wiem...).
A jeszcze lepsze jest to, że niejaki Ernest Hemingway  (anonim, co nie?) napisał jakieś 60,70 lat temu książkę pod tytułem.......  - zapewne także skradzionym Metallice - "For whom the bell tolls"
Kazik także zakosił ten tytuł, przy okazji bezkarnie go kalecząc tłumacząc na język polski! Hańba! 


Dzisiaj trzy pozycje:

Masta Ace feat. Edo G - Wutuwankno Ponieważ nie znam się na muzyce to "A Long Hot Summer" stawiam w osobistym rankingu trochę niżej niż "Sittin' On Chrome", ale to nie zmienia faktu że obydwie pozycje są prawie klasyczne. A może nie "prawie"....

Madvillain - Strange Ways Madvillain 2 ja chcę


Snoop Dogg - Ain't No Fun Lato idzie, co nie? :) nie bez powodu nie dałem wersji z tłumaczeniem. Jest na youtube jeżeli ktoś potrzebuje. Niektórych numerów lepiej nie tłumaczyć. Zresztą w ogóle tłumaczenia to idiotyczna sprawa. www.raptranslations.pl sie ze mną zgadza

aaaa jeszcze Cooper i Bergman też są zamieszani w spisek



środa, 28 kwietnia 2010

Płynne myśli (3) - For Whom the Bell Tolls

Krótka piłka - trzy tematy.



Souls of Mischief

Panuję - myślę, że dość powszechna - opinia o tym, że klasyczne płyty rozpoznaje się dopiero po jakimś czasie. Pewnie jest w tym sporo prawdy, no ale reguły żadnej nie ma o czym świadczy "Montezuma's Revenge" - czyli powrót po latach jednej z tych klasycznych grup, które spokojnie można stawiać w jednym szeregu koło ATCQ, BDP czy Gang Starr. Nie porównuję tutaj żadnej z nich, bo każda reprezentuję inny nurt, bardziej mówię o klasie.
Tak więc mamy Souls of Mischief, które wraca po latach nieobecności na scenie. Wszyscy wiedzą czym się takie powroty najczęściej kończą. Q-Tip to raczej odosobniony przypadek, bo wystarczy wspomnieć zeszłorocznego Rakima, który dał skandaliczną płytę swoim fanom. "Wu-Massacre", czyli próba reaktywacji części Wu-Tang Clan też przyciąga do siebie raczej niezbyt pozytywne epitety. Jay-Z swoim krążkiem, także raczej skaleczył nazwę "The Blueprint" i odciął kolejny kupon niż cokolwiek wniósł do rapu.
W przypadku powrotu Souls of Mischief jest zupełnie inaczej!
Rzadko mi się zdarza,żeby płyta wkręciła mi się od pierwszego odtworzenia, a tak było w tym przypadku.
Lirycznie album stoi na poziomie wyższym niż 90% płyt które miałem szansę przesłuchać w zeszłym roku i kropka. Każdy znajdzie coś dal siebie - od bragga, przez poważniejsze kawałki o uczuciach (rewelacyjne "Postal") po proste życiowe rymy o wszystkim czyli o niczym (czyli to co wszyscy najbardziej uwielbiają).
No ale to nie szata zdobi króla tylko....Książę zdobi tę płytę. Prince Paul jeszcze kilka miesięcy temu był dla mnie wyłącznie takim nieoficjalnym członkiem De La Soul. Po "Montezuma's Revenge" stał się producentem, którego każdy bit chcę mieć w trzech kopiach na wszystkich możliwych nośnikach. Nie do pojęcia jest jak producent z takim stażem, pewnie spędzający łącznie lata na produkcji, był w stanie wyprodukować tak świeżą płytę, a jednocześnie czerpiąca pełnymi garściami z lat 90'. Wydawać by się mogło, że nie uda się reanimować trupa i z tego brudnego brzmienia nic już nie da się wycisnąć - a jednak. "Proper Aim" czy "Tour Stories" bez problemu mogłyby się znaleźć na debiucie grupy z Oakland i nikt by nie pisał, że Tajai i s-ka wyprzedzili swoje czasy. I to jest piękne...
Wiem, ze każdy ma swoje odczucia, już podobno zakodowane w dzieciństwie wzorce według, których odbiera muzykę więc liczę się z tym, że wiele osób (jeśli nie wszyscy) ma odmienne zdanie ode mnie, ale ja osobiście "Montezuma's Revenge" stawiam na jednej półce z "Madvillain", "Midnight Marauders" i "Train of Thought". Jak to się zwykło mawiać - nie każdy musi lubić, każdy musi posłuchać.







Proper Aim


Lalala


Postal


Shovany TeTris

Kilka słów zaledwie, bo wydaje mi się, że za dużo obecnie czasu poświęcam Tetowi, nawet biorąc pod uwagę, że to obecny nr.1.
Rewelacje czemu tristape nosi nazwę "Shovany" przestały być śmieszne gdy wyczytałem gdzieś, że to z szacunku do nowego albumu Ostrego..... :|
Coś jeszcze o warstwie muzycznej. Dziwny wybór Tetrisa i Torta z tymi bitami od Jaya, z dwóch powodów. Pierwszy to taki, ze większość tych bitów każdy (prawie każdy) zna na pamięć - a mówiąc wprost - są oklepane. Drugi to postawienie na niektóre bity z "Blueprint 3", który - ujmijmy to delikatnie - do produkcyjnych arcydzieł nie należy.
No i trzecia kwestia. Ja rozumiem, zakopanie wojennego topora, ale po co Rak na tym mixtape'ie? Dioxa od biedy przeżyję, ale ten pierwszy jest kompletnie asłuchalny od lat i nic się nie zmienia jak u Rysia. Razi w uszy.

Stick2MyNameRight > Shovany 1 > Shovany 2


R.I.P.

Mało było szoków w ostatnim czasie to tydzień temu dostaliśmy następny.

Sam nie wiem, co mnie bardziej walnęło. Czy śmierć w tak szczególnym miejscu dla Polski czołowych przedstawicieli właściwie głównych środowisk (patriotyczne, wojskowe, feministyczne, w jakimś stopniu liberalne) czy odejście Guru - bez wątpienia jednego z 3 najbardziej zasłużonych ludzi dla hip-hopu. Chyba nie ma co wartościować, bo to tak jakby spieniężać czyjąś śmierć. chociaż Jarek już przy listach z podpisami rozdawał bez wahania zdjęcia brata i bratowej. To będzie najbardziej brudna kampania jaką widzieliśmy - ja to mówię.
Cieszę się, że Korwin-Mikke odszedł z UPR to przynajmniej będę miał na kogo zagłosować w następnych wyborach...parlamentarnych, bo na stanowisku prezydenta go nie widzę.
No ale dość tej polityki.
Najsmutniejszą myślą jaka mi przyszła po informacji o śmierci Guru to ta, że to może być dopiero początek.




Wystarczy spojrzeć na to zdjęcie J Dilli żeby to zrozumieć. Alkohol, fajki, dragi w hiper ilościach, seks z kim popadnie - żaden organizm tego nie wytrzyma przez dłuższy okres. Wątroba jest tylko jedna i nie jest w stanie odfiltrować wszystkiego.
Dinal - Bułki z szynką

Kilka zdań na koniec

W zeszłym roku było Souls of Mischief w tym Pharoahe Monch ma mocno zaakcentować wczesne lata 90'. Warto czekać!

No i na koniec, życzę szczęścia maturzystom! Nie róbcie tego co ja i nie przygotowujcie prezentacji z polskiego na 5 godzin przed matura - wtedy otrzymacie pełne 20 a nie 16 pkt ;)
Nie zastanawiajcie się czy koleżanka z ławki obok ma czerwone stringi - lepiej zapytać przed egzaminem.
Przed ustnym warto uśmiechnąć się to tej, która będzie was egzaminowała (MILFs się najlepiej na to łapią).

czwartek, 22 kwietnia 2010

Prawie bez komenatrza (cz. 2)

To co się stało na przestrzeni ostatnich 2 tygodni to trauma na całej linii. Wszyscy wiedzą do czego i kogo pije w tym momencie. Mało nam było 10 kwietnia to doszedł jeszcze 20 kwi.
Ja w między czasie złapałem jakieś przeklęte wirusowe zapalenie spojówek i obecnie jeszcze śmigam w opasce jak Slick Rick.
Mam nadzieje na wydobrzenie w najbliższych dniach więc będzie okazja na większy komentarz do wszystkiego co się ostatnio wydarzyło.

Póki co:

Audio Two - Top Billin' numer, którego nawet jeżeli nigdy nie słyszeliście to i tak go znacie (taka tajemnicza zapowiedź, nie?). Sprawdźcie czemu

Tak pewnie będzie, że co jakiś czas wrzucę coś nie rapowego, bo daję nura w klasykę innych gatunków. Na początek coś z ulubionej płyty Bartkosa. The - Beatles - Lucy in the Sky with Diamonds



Rest in peace

czwartek, 8 kwietnia 2010

Prawie bez komentarza

Taki "kącik" z linkami do klipów/numerów na youtube i nie tylko. Większość blogów ma coś takiego to i ja mogę, w końcu nie samym tekstem blog żyje.

Numer z mitycznej dla mnie "Melassy" Kazika. Wiek XX. Żeby chociaż połowa anderów o których wspominałem kilka dni temu jechała tak jak Kazik tutaj to nie marudziłbym tyle.

Coś o wiele cięższego na jednym z najbardziej surowych i najgenialniejszych bitów jakie słyszałem. Company Flow - 8 steps to perfection. Aha, EL-P to absolutna czołówka raperów trudniących się także produkcją.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Siła w undergroundzie? Bez jaj

Nie będę szukał króla podziemia, nie dzisiaj.
Nie będę jechał śmiesznego mainstreamu szukającego sposobu na podbicie sprzedaży krążków przez nieustający beef.
Nie mam zamiaru propsować żadnego młodego kocura - dzisiaj na odwrót. Wbijam szpilkę w podziemie.

Kilka dni miałem okazję w końcu sprawdzić zachwalaną i polecaną właściwie przez wszystkich z którymi rozmawiałem (o rapie) płytkę Quiza.
Wrażenia jak pewnie łatwo się domyślić nie były najlepsze. Owszem, pod względem muzycznym fajnie, elegancko i dokładnie wyprodukowana. Natomiast jeżeli chodzi chodzi o gości no to....powiedzmy że słowo "rozczarowanie" będzie bardzo skrajnym eufemizmem.
Karwan - z tego co zauważyłem, wiele osób robi z niego drugiego Zkibwoya. Nie rozumiem na jakiej podstawie. Typa lata świetlne dzielą od lekkości w nawijce reprezentanta Brudnych Serc. Głos "jeden z miliona" i nic co by zmuszało mnie do zapętlenia numeru.
Ras? Rasmentalizm ani trochę mnie nie porwał (wiem, że jestem w zdecydowanej mniejszości). Płyta z Weną już lepiej, ale to zasługa Weny i niektórych mocno bangerowych bitów.
Emazet. Niegdyś jeden z moich ulubionych członków Szybkiego Szmalu. Jednak mijają kolejne lata i nadal zero progresu. In minus
W miarę ciekawie Młd - na pewno wyróżnia się na tle reszty szaraków.
Green - ja się pytam kto to? I co robi na tym bicie?
Na Pół etatu? Jak wyżej
Żeby już nie bawić się w wyliczankę to krótko. Świetny numer Brudnych Serc, przyzwoicie W.E.N.A., ciekawy kawałek Pivota, ale tylko z powodu patentu na refren, reszta trochę budzi niesmak. Zdecydowanie poniżej poziomu Tetris i Laikike1. VNM nadal ma krzywy ryj i nie potrafi rapować. Reszta szara jak te bloki co w "Blokersach" wszyscy propsowali.


Jakieś 5 lat temu, gdy zaczynało być głośno w środowisku o kotach typu Eskaubei, Tet, Kada - cały All Star Team, Międzymiastowa i wielu innych, to byłem porażony poziomem ich rapu na tle ludzi z "legala". Mówię tutaj o wachlarzu tematyki, technice, stylu, flow, samokrytyce, wiedzy wykraczającej poza pierwszy Wu-Tang, zabawie słowem - słowem wszystkich atrybutach rapera.
Nie bez znaczenia był także fakt, że czołowi przedstawiciele podziemia stanowili prawdziwą alternatywę dla takich ludzi jak jak Tede czy O.S.T.R. . Nawet jeżeli nie przebijali ich umiejętnościami (mimo, że obaj jako takie posiadają przeciętne) to przynajmniej dbali o muzyczny aspekt albumów czy chociaż ciekawą tematykę (np. Prezes, którego perwersje do dzisiaj mnie śmieszą).
W tekście dotyczącym periodyzacji polskiego rapu (link na górze strony) dość wyraźnie podkreśliłem dwa okresy tj. lata 2000-2002 oraz 2004-2006. Obydwa charakteryzują się ogromną liczbą świetnych albumów z tą różnicą, że w pierwszym były zakontraktowane, a w drugim - nie. Jednocześnie przewidywałem, że już niedługo wszystko może przyjąć podziemny wymiar i chyba , mam wrażenie, ten okres jest coraz bliżej. Tylko co wtedy? Kto miałby prowadzić tę scenę?
Raperzy, którzy są na ustach wszystkich obecnie, czyli Smarki, Tetris, nawet Małpa - to wszystko są "produkty" wczesnych lat 2000'. Zresztą nawet jak ich wszystkich podliczymy to z tych umiejących trzymać mikrofon będzie 20 (już o tym pisałem).A reszta?
Ostatnio dałem się także skusić na najnowszą płytę Ostrego, bo jak wiadomo, rok bez Adama to...2013? W każdym bądź razie pomimo tego, że jako rapera zhejtowałem go już na wszystkie sposoby, pomimo tego, że mam wrażenie na ostatniej płycie rapował przez zaciśnięte zęby, jest monotematyczny i zajawki nie czuć już ani trochę to równanie prawidłowe wygląda tak

O.S.T.R. > Karwan, VNM, cały Szybki Szmal, Solar,

Podejrzewam że Janca by się ze mną nie zgodził (nie zgodzi), ale dla mnie osobiście polski underground popadł w całkowitą przeciętność - czyli coś dla czego miał przecież z założenia być alternatywą.
Jasne, że te kilka lat temu nie każda podziemna produkcja była wartka choćby naciśnięcia PLAY. Ba! Myślę, że absolutna większość  produkcji była poniżej krytyki, bo tę większość stanowili chłopcy, którzy jak Peja w Blokersach przy pomocy pończochy mamy chcieli przejąć scenę rapując o tym, ze znowu policja ich zwinęła (sprytnie pomijając fakt, że wszystko miało miejsce w GTA). No niestety, taka specyfika wielkich aglomeracji.
Jednak tacy zyskiwali poklask najwyżej wśród ziomków i nikogo więcej. I to się niewiele zmieniło. Zmiany zaszły jedynie w kanałach dostępu. Kiedyś płyty krążyły z ręki do ręki dzisiaj krążą linki do youtube.  

Pierwsi mistrzowie

Kolejny mistrz
Tego jest na pęczki

Jednak propsują nadal tylko znajomi z bloku, bo nie wierze że ktokolwiek z uszami w odpowiednim miejscu potrafiłby temu przyklasnąć.
Jednak problem leży gdzie indziej, bo przecież nie w takich kalekach. Kiedyś o sile podziemia stanowiła grupa świetnych raperów i producentów - obecnie uwaga skierowana jest choćby na takiego Venoma (wraca jak jojo) o którym słyszało może kilkadziesiąt osób (w tym ja) do momentu gdy rozpoczął współpracę z Boberem. Gdyby nie to, VNMa by nie było na scenie i karierę robiłby na Wyspach w rynku kebabów. Takich typów z przypadku, mam wrażenie, jest coraz więcej.
Co z tego, że taki Tetris wypuści kolejny bardzo dobry  (co najmniej bardzo dobry) mixtape? Co z tego, że może w końcu Brudne Serca wypuszczą LP? co z tego że po sezonie NBA Jimson wróci do rapu skoro to są krople dobrego whiskey w morzu najtańszego rdzożernego wina. I na domiar złego nikt nowy, ciekawy na tej scenie się nie pojawił w ostatnim czasie. No na myśl przychodzi mi tutaj Medium, ale jego nowy album wychodzi w Papoosowym tempie.




Tak jak jeszcze 2, 3 lata temu broniłem rękoma i nogami podziemia, obecnie  śmieszy mnie jak nigdy. Może nawet nie sam rap, co słuchacze. Bo MY te kilka lat temu promowaliśmy na wszelkie sposoby (ja nawet rozdawałem "Naturalnie" osobom niesłuchającym rapu) świetnych wykonawców, którzy naprawdę dawali nadzieje tej scenie. Obecnie dostaję linki do płyty z rekomendacją "sprawdź, zajebiste", ściągam, włączam i wywalam z dysku zaraz po intrze. I chyba nie jestem wyjątkiem, bo takie niezbyt przychylne opinie krążą już od dość dawna, tylko nie bardzo chciałem to przyznać.
Kończąc te krótkie przemyślenia (może kiedyś znajdę więcej czasu, żeby to rozwinąć) muszę powiedzieć, że w pewien sposób nawet rozumiem podbijanie każdego kto nie klei czasowników i posiada jako taką dykcję, bo sam czuje głód dobrego polskiego rapu. Ale nie wiem czy kaleczenie uszu przeciętniakami głód ten zaspokaja u kogokolwiek.


PS. No i jeszcze tak trochę wykraczając poza temat.

Łona to ostatni ze starych wyjadaczy, który zasługuje na naprawdę wielki szacunek - parafrazuje ale taki sens miała jakaś opinia jaką ostatnio czytałem i podbijam w zupełności.
Jako jedyny zalicza ciągły progres, jako jedyny nie kurwi się dla hajsu podpisując kontrakt z wytwórnią na której wieszał bomby przez lata (Leszek), nie nagrywa z pop-wypłuczynami z Afromental (drogi Piotr) i nie trzaska kasy na udających indywidualizm małolatach (Adam) i tępych małolatach przeładowanych adrenaliną (cała zgraja imion).
Propsuj Łonsona.

Modified by Blogger Tutorial

Czarny Czy Biały? ©Template Nice Blue. Modified by Indian Monsters. Original created by http://ourblogtemplates.com

TOP