
Dziwny jest ten świat chciało by się w tym momencie zaśpiewać. Pomimo rozwoju umiejętności, pomimo teoretycznie lepszych bitów to wg mnie nadal Reasonable Doubt pozostaje najlepszą płytą Jay'a. I to nie z sentymentu tak uważam bo to wcele nie pierwsza jego płyta którą przesłuchałem. Ciekaw jestem czy Biggie który dał (zresztą genialny featuring) na tę płytę wiedział już wtedy "co wyrośnie" z młodego Cartera - chyba najbardziej rozpoznawalny głos w rapie. Jedna z płyt typu "must have".
"Can't Knock the Hustle"
Jaylib - Champion Sound

Co się stanie jeżeli w jednym pomieszczeniu zamknie się 2 wybitnych producentów, da mikrofony, gości i każe im się nagrać płytę?
Powstanie Champion Sound w pełnym tych słów znaczeniu.
Świetna koncepcja na ten album polega na tym ze na zmianę słyszymy bity Dilli i Madliba. IMO Jay Dee jepiej wypadł co oczywiście nie znaczy że Madlib spartaczył sprawę - gdyby tak było to bym nie zamieścił tutaj tego tytułu.
Bębny J Dilla i "szaleństwo" Madliba do tego tacy goście jak Kweli, Percee P czy Guilty Simpson - z tego musił powstać klasyk i tak się stało. Kolejna nie łatwa w odbiorze płyta, ale bez dwóch zdań wybitna.
" The Red"
Dilated Peoples - The Platform

"aaa yo, The Platform, takes respect to perfect the artform
At times a battleground where rappers get their hearts torn"
Yeap, Jedna z ważniejszych płyt w całej historii hip hopu. Choćby dlatego że jeżeli się nie mylę to pierwsza płyta z LA o której było głośno, a która nie bazowała na gangsta stylu i nie kipiała g-funkowymi bitami. Kolejny dowód na to że opinie że po 95 roku nie wychodzą już dobre albumy są śmieszne. To jest prawdziwa perełka z kalifornii dzieci a nie...no właśnie :)
"The Platform"
Nas - Stillmatic

Jak to skończę to chyba już więcej sie nie pokażę publicznie :) Teraz narażę się fanom Nasa. Rozumiem miłość do Illmatica, World is yours czy One Love, ale gdybym miał wybierać pomiędzy Illmatic a Stillmatic chyba nie miałbym wątpliwości i wybrał ten drugi album.
Zaczyna się ostro bo od dissu na Jaya który moim skromnym zdaniem skończył ten beef (zresztą bardzo dobry i nie bez sensu jak te polskie) by następnie wprowadzić słuchacza w to za co miliony na świecie cenią Nasa. Mimo że znajdzie się kilku malkontentów marudzących na np "Rule" (moim zdaniem spoko kawałek) to jednak większość opinii jest bardzo pozytywna - w przeciwieństwie do Nastradamusa czy innych wpadek rapera z Queensbridge. Zdecydowanie płyta warta zapamiętania na długo.
"One Mic"
Talib Kweli and Mos Def are Black Star

Wspomniałem kilka dni temu o wpływie Black Star na dzisiejszy rap. Poszperałem troche w necie i miło mi się zrobiło że to nie tylko moja opinia. Jeżeli ktoś wierzy w przypadki to powinien posłuchać tej płyty - szybko mu te głupie myśli znikną. 3 geniuszy na jednej płycie z czego dwóch spotkało się "zupełnie przypadkowo". I "zupełnie przypadkowo" nagrali album który powala pod każdym względem. Na mikrofonie Kweli i Mos Def - proszę o przykład drugiego tak uzdolnionego duetu. Na bicie nastoletni Hi-Tek od którego już wtedy wielu powinno brać lekcje jak robić dobre bity. Można nie lubić Mos Defa, można warcześ na Taliba i nazywać go komercyjnym, można lać na Hi-Teka i mówić że do pięt nie dorasta Dr Dre, ale nie można nie znać tej płyty. A JA MAM NA WINYLU :)
"Definition"
Ostatnia część na dniach