Jestem trochę do tyłu z tegorocznymi albumami, ale wytrwale nadrabiam zaległości :) Dzisiaj przypadek chciał, że zarzuciłem ostatnią płytę K'Naana - niesamowicie żywiołowego rapera z Kanady/Usa, ale mającego swoje korzenie w Somalii (a tak, żeby było ciekawiej). Poprzednia bardzo przyjemna i łatwo wpadająca w ucho płytka narobiła apetytu na więcej no i dostałem co chciałem. "Troubadour" to na pewno kandydat do płyty roku. Treścią nie powala albo przynajmniej ja nie wyłapałem żadnych niewiarygodnych aspektów tekstowych, ale jeżeli chodzi o spacer z nim w słuchawkach Nowym Światem w blasku lekko już zachodzącego słońca to sprawdza się świetnie. Polecam gorąco, szczególnie osobom którym za szybko skończyło się lato i chciałyby przynajmniej na godzinę je sobie przedłużyć.
A to klip do "ABC". Kolumny na tylnym siedzeniu auta - bezcenne!
Jedna z najlepiej wyprodukowanych płyt w Polsce ever! Do tego genialnie oskreczowana. Mel jak zwykle w formie. Epkę stawiam na równi z Najebawszy, chociaż to inny rodzaj rapu i inny wymiar bitów. Must have.
1. Dobry Kot feat. Dj Hałas 2. Kultywuj feat. Dj Ace 3. Na żywo feat. Dj Slyther 4. Rap pełen luz feat. Prys 5. Z Vinylu feat. Jimson, Dj Ace 6. Nic śmiesznego 7. Na dobrej drodze feat. Chudini, Dj O2ld 8. Jesteśmy sobą feat. Dzidzia, Mef
"Mam dwie strony - awers, rewers, jak z moneta dwie puste dłonie, które ciągle wróżą śmierć poetom"
Ciężko byłoby znaleźć trafniejszy tytuł dla debiutu Teta niż "Dwuznacznie". Tak samo jak ciężko jest znaleźć drugi polski album tak przesycony przeciwstawnymi emocjami, które na zdrowy rozsądek nie powinny być mieszane na jednej płytce. A może raczej, nie powinny być mieszane przez osoby, które mają problem z wyrażeniem choćby jeden emocji bez łamania pióra czy brnięcia w puste słowa wyciągnięte z piosenek idoli nastolatek. Wszystko ma swój czas i miejsce. Na ten debiut czekała większa część hip-hopowej Polski, może z wyjątkiem osób, które powierzchownie zlizują lukier z tortu o nazwie rap. Ale o tym kim jest Tetris większość powinna wiedzieć. Sporo trzeba było się naczekać, oczekiwań było więcej niż przy powrocie WFD i jeszcze więcej znaków zapytania. Czy Tetris poradzi sobie z tak wysoko postawioną przez fanów, ale także przez samego siebie poprzeczką? Czy zaprawiony bitwami freestylowymi oraz beefami da radę nagrać spójny album nie przepełniony po brzegi braggadoccio? I w końcu, czy autor recenzji w końcu skończy wstęp i przejdzie do płyty? Długość wstępu adekwatna do czasu oczekiwania, przynajmniej w ten sposób staram sobie wynagrodzić lata, zimy, spadające liście i kwitnące kwiaty czekania na tę płytę.
Jeszcze przed ukazaniem się albumu mieliśmy szansę poznać dwa numery z niego, a to za sprawa podwójnego klipu "Dwuznacznie/TetRock".
Zagadka z pokojami z "Obudź się" została rozwiana po ukazaniu się tracklisty (przynajmniej częściowo), a całkowicie po premierze krążka. Każdy kolejny pokój ukazuje w mniejszym lub większym stopniu kolejne tracki z płyty. Do realizacji można się przyczepić, ale sam pomysł bardzo ciekawy. Teraz w końcu główne światła skierujmy na płytę, bo to ona gra tutaj główną rolę.
W 2004 roku obok debiutu Tetrisa(a moze raczej na odwrót) wyszła płyta Duże Pe "Sinus", właściwie oficjalny debiut tego rapera, który na dobrych parę lat stał się wyznacznikiem poziomu tzw. świadomego rapu. Błyskotliwe spostrzeżenia okraszone wybitną techniką i świetnymi bitami. Najlepsza lirycznie płyta bez dwóch zdań. Przynajmniej do premiery "Dwuznacznie", bo LP Tetrisa to absolutne arcydzieło jeżeli chodzi o warstwę liryczną. Nie ma sensu zgłębiać teraz, który debiut Duże Pe czy Teta jest lepszy. Obydwa są jakimś tam przełomem. Ale wracając do tekstów "Dwuznacznie". O poetyckiej, że tak powiem, choć to nadużycie, naturze Teta każdy doskonale wie jednak tytułowe Dwuznacznie wyznacza zupełnie inne standardy jeżeli chodzi o emocjonalny rap (nie mylić z emo rapem). Coś jak "Prawo do bragga" ustaliło kilka lat temu poziom samozwańczych linijek. A więc niesamowite tytułowe "Dwuznacznie", miłosne "Chemafi" - świetnie zaaranżowany kawałek, czy "Dear mama 2" pod roboczym tytułem "MaMa". Właściwie mógłbym wymienić całą tracklistę, bo słabych wersów czy typowych "zapychaczy" tutaj nie usłyszymy. Pisałem o ciekawych pomysłach. Kolejnym po klipie do "Obudź się" jest "einlacarwdoeiN". Storytelling uchwycony w lustrze czasu, zmuszający do kilkukrotnego uważnego przesłuchania. A także jak już wyjdzie wersja winylowa, do puszczenia początku tego numeru od tyłu (coś na wzór "Outro" 2LP Dinali). Tutaj niestety znalazł się, moim zdaniem, najsłabszy gościnny występ. Pogz świetnie sprawdza się w takich spokojnych, klimatycznych bitach, ale tym razem zawiódł moje i z tego co wiem nie tylko moje oczekiwania. Może dlatego, bo na za wiele liczyłem. Absolutnie nie na raz jest także "IDeał". Zdradzał szczegółów nie będę, bo może trafią się jakimś cudem ludzie, którzy tej płyty jeszcze nie słyszeli, ale efekt zaskoczenia i banan na twarzy przy drugim odtworzeniu jest bezcenny. Naturalnie jak na "Naturalnie EP" musiało się znaleźć przynajmniej jedno braggapodobne tworzywo i jest nim singlowy "TetRock".
"Ty twórz sztuczną otoczkę, ja mam swoje miejsce wewnątrz"
Zresztą przy tym numerze jak i przy wspomnianym tytułowym, Tet pokazał, że oprócz bycia czołowym raperem jest też utalentowanym producentem. Przyznam, że to dla mnie trochę zaskoczenie. Łącznie 5 bitów z płyty wyszło spod ręki Tetrisa i żadnego z nich nie mam ochoty przewinąć. Ale skoro już jesteśmy przy warstwie muzycznej to trzeba napisać kilka rzeczy, które muszą być oczywiste - jest świetnie. Oczywiste, bo nie sądzę żeby Tetris dopuścił, by znalazły się tam jakieś odrzuty. Na próżno szukać tutaj bangerowych "In da club" w polskim wykonaniu, nie ma także eksperymentów à la Emade. Jest za to naprawdę solidna, bardziej niż solidna oprawa, a bitu Creona do "Autorytet" nie powstydził by się Alchemist. Warto też wspomnieć, że większość bitów została zrealizowana przy pomocy żywych instrumentów, co nadal w naszym pięknym kraju tak częste nie jest. Wspomniałem o Pogo, ale trzeba przyznać że oprócz niego pozostali goście naprawdę dali radę. O.S.T.R. tak trochę jak zwykle ostatnio, ale WENA, Łona czy Milumilu wypadli świetnie. Trochę zawiedziony jestem jeszcze Esdwa, ale w innym sensie niż Pogzem. Wszystkie zwrotki Esdwa jakie słyszałem to klasa światowa, a tutaj tylko europejska.... Co do wydania płyty, w moim posiadaniu jest akurat edycja kolekcjonerska - w digipacku i muszę przyznać, mimo że nie jestem fanem "kartonu", że bardzo fajnie to wygląda. Oczywiście całość dwuznaczna, bo jakże by inaczej. Z niecierpliwością czekam na wersję vinylową, w zasadzie tylko ją miałem kupić, ale czekać tyle? Kilka miesięcy temu, przy okazji premiery drugiego albumu Mesa, pisałem, że jest to jedna z najbardziej dojrzałych płyt w Polskim rapie. Tutaj mamy coś podobnego. Oczywiście to dwie różne osobowości, dwa zestawy cech, światopoglądów czy nawet podejścia do ludzi (w tym, tak, do kobiet). Ale można znaleźć cechy wspólne między tymi dwoma raperami. Obydwaj nie powtarzają wyświechtanych banałów wywałkowanych na wszelkie strony przez naszą scenę. Raczej skupiają się na własnych spostrzeżeniach i niech Bóg ich za to błogosławi, bo jeżeli rap ma przetrwać w jako takiej formie to prędzej czy później znowu warstwa liryczna stanie się centrum uwagi. Tak jak teraz wszyscy ekscytują się nowymi pomysłami na bity, samplowaniem wszystkiego co się da, tak w końcu to się znudzi i ludzie będą chcieli powrotu do treści, której przecież tak mało obecnie jest, a może zawsze u nas było. Tetris jest od lat jednym z tych artystów, z którego wersami można się dość łatwo utożsamić czy też znaleźć jakąś odrobinę cząstki siebie. Bez opowieści z tysiąca i jednego osiedla, bez ubranych w arafatkę wersów reprezentujących słownik wyrazów obcych i zapomnianych czy też linijek opisujących permanentną walkę z policją, bo doskonale wszyscy wiemy, że te walki zawsze kończą się na "przepraszam panie policjancie" gdy delikwent zobaczy wyciągnięta pałkę (policyjną, ludzie, policyjną). I w tym momencie ukazuje się, być może najmocniej "świadomość rapu" i odpowiedzialność za słowa. Czy Tet tego chce czy nie, czy którykolwiek raper tego chce czy nie, jest dla wielu młodszych idolem czy nawet autorytetem i w tej kwestii nie ma za wiele do gadania. Powstaje tylko pytanie "I co z tym zrobisz?". Albo zrobisz to co Peja na koncercie w Zielonej Górze nakręcając podpitych fanów, albo podkreślając dystans do roli idola rzucisz wersy na poziomie Teta, które na pewno są w stanie jakoś wpłynąć na kogoś pozytywnie. A więc Czarny czy Biały? No ale właśnie, czy ta płyta jest w stanie w pełni dotrzeć do młodszych słuchaczy? Szczerze - nie wiem. Mi się wydaje, że w wieku 16 lat nie byłbym powalony tą płytą. Nie dlatego, bo jest wybitnie trudna, bo nie jest. Ale dlatego, bo brak by było u mnie doświadczeń, które jakoś dało by się powiązać z tym o czym nawija Tet. To trochę jak ze szczurem i dzwoneczkiem. Nauczony szczur na dźwięk dzwonka z błyskiem w oku biegnie do miski, aby rozpocząć ucztę. Nie wiem jak przed osiemnastką odebrałbym ten dzwonek, którym jest "Dwuznacznie". Mogło by się skończyć na tym, że posłuchał bym bitów, powiedział "fajne" i koniec, a przecież nie o to w tej płycie chodzi. Tak więc, jestem prawie pewien, że nie jest to płyta dla wszystkich, może się okazać, że wielu starszych może mieć problem z odbiorem. Tak czy inaczej debiut Tetrisa to jest coś, co każdy musi przesłuchać - to czy usłyszy to już indywidualna sprawa. Takim trochę frazesem kończę tę recenzje. W oceny zazwyczaj się nie bawię, ale powiedzmy, że to co napisałem na twitterze, że ocena poniżej 9 to nieporozumienie. Warto jeszcze podkreślić, że wcale nie jestem jakimś wielkim fanem Tetrisa. Jest on jednym z 5 raperów Polsce których mogę słuchać bez odruchu kierowania ostrego narzędzia w membranę głośnika - tyle.
No i jeszcze takie głupie skojarzenie. W wejściu do "Jeden świat" Tetris i W.E.N.A. na zmianę powtarzają "świat jest mój, jest mój, jest mój". No podejrzewam, że tylko mi się tak skojarzyło ale....
[Paul McCartney] The Girl Is Mine, She's Mine The Girl Is Mine, She's Mine
[Michael Jackson] Don't Waste Your Time Because The Doggone Girl Is Mine The Girl Is Mine, The Girl Is Mine
Niedocenienie tej płyty przez Polskę to jeden z powodów dla których czasami miewam ochotę złożyć wniosek o pozbawienie mnie obywatelstwa. Paradoks chce że album ten był promowany jednym z najsłabszych numerów na płycie tylko dlatego bo jest na nim Pezet. Tymczasem siła tej płyty tkwi w niesamowitym klimacie wspieranym przez niesamowity głos Pauliny Kujawskiej, która właściwie mając na koncie tę jedną płytę zmurowała sie w moje TOP3 polskich wokalistek. Album od jakiegoś czasu dostępny jest na lst.fm za darmo wiec postanowiłem go spakować i wrzucić dla potomnych. Sprawdzać kto nie zna. Nie ma szans na rozczarowanie.